Dzisiaj o tym zjawisku mówił w kazaniu Wikary w moim kościele - chodzi o wybieranie sobie Mszy Świętej w zależności od własnych upodobań. Jedni chodzą tam, gdzie kazań nie ma, więc jest krótko, inni odwrotnie - tam, gdzie kazania są ale ciekawe. Tak jak clubbing - zjawisko możliwe tylko w dużych miastach. Na wsiach i w małych miasteczkach wielkiego wyboru nie ma. Dlaczego o tym piszę? Bo Toyah wspomina o tym w ostatniej notce - i ubolewa nad losem dominikanina z Gdańska oraz podejrzewa, że "jego" ksiądz podąży drogą upadku.
Nie mieszkam w Gdańsku więc nie mam pojęcia, czy faktycznie na kazania byłego już dominikanina przychodziły tłumy. Bo pierwszy raz o nim usłyszałam w lecie, przy okazji afery AG. Wtedy jakoś o fascynacjach religijnych nie słyszałam, podejrzewam, że tak jak w polityce - każdy staje się Wybitnym Politykiem w momencie odejścia z PISu, tu - w momencie odejścia z zakonu Wybitnym Kaznodzieją.
Ale tak naprawdę nie o niego ani o innych "wybitnych" chodzi. Chodzi o wiernych. Ja wiem po co idę do kościoła. Msza Święta to jest cud przeistoczenia wina i chleba w Ciało i Krew Chrystusa. Śpiewy, wystrój kościoła, kazanie - to tylko dodatek. Owszem - czasami naprawdę zależy nam na wyjątkowej oprawie - chodzi o ślub, pogrzeb czy kościelne święto. I rozumiem, że można wtedy wybrać kościół - parafia udziela na to zgody.
Ale na codzień? Na codzień wierni powinni wiedzieć po co tak naprawdę idą do kościoła. I powinni chodzić na Msze Święte do swojego kościoła parafialnego. Podejrzewam jednak, że będzie coraz gorzej. Nie mówię o tych, którzy od Kościoła odeszli. Mowię o dzieciach, młodzieży - którzy chodzą na religię w szkole. A ta bardzo często nie jest na terenie parafii. Dziecko, które przystępuje do I Komunii w "obcym" kościele nie czuje się z parafią związane. Jak dorośnie chętnie weźmie udział w churchingu i nie będzie w tym widziało nic niestosownego.
PS Do głowy mi nie przyszło, że notka będzie się cieszyła takim powodzeniem, myślałam o 500-700 odsłonach.
Do końca życia będę pamiętać pewne zdarzenie z mojej parafii. Proboszcz opowiadał jak księża zwrócili uwagę na pewną Panią, która na każdej Mszy przystępowała do Komunii. Poproszono ją do zakrystii, zaczęto tłumaczyć że tak nie wolno. Wyjaśniła, że przyjechała ze Związku Radzieckiego (to było za czasów komuny), że pewnie już nigdy nie będzie mogła uczestniczyć we Mszy Świętej. Wielu z nas chyba "się przyzwyczaiło", że może zawsze - dlatego tak mało ceni.
No i posłuchajcie, to wszystko wyjaśnia!