Dzisiaj z samego rana nowa wiadomość - Platforma dopuszcza możliwość referendum w sprawie przyjęcia przez Polskę euro. W zamian przyjęcie zmian w Konstytucji. Wszystko oczywiście nieoficjalnie - Tusk rzuca przynętę i sprawdza co się na nią złapie.
Po pierwsze całymi latami w nas wmawiano, że nie ma mowy o żadnym referendum - na euro zgodziliśmy się podobno z góry, kiedy głosowaliśmy za wejściem do Unii. A teraz juz można? No, chyba, że pytania w referendum będą dziwnie postawione - np zamiast pytania o euro będzie pytanie kiedy ma zostać wprowadzone. I np rok 2015,2016,2017:((
Do tego można jeszcze zmienić samo podejście do referendum. Już pan Borowski sugeruje, aby nie trzeba było 50% głosujących - aby referendum było wiążące.
Wiem jedno - Polacy nigdy się nie rwali do wspólnej waluty - mówię o większości, bo oczywiście część chciała.Teraz patrząc na kłopoty strefy euro upewnili sie, że mieli rację. I właśnie teraz - po nieskończonej "lekcji Cypru" taki pomysł?
Ja widzę to jedynie jako następny temat zastępczy. Jeśli klamka zapadnie to będzie można dyskutować, dyskutować,dyskutować. Nie o bieżących sprawach, nie o bezrobociu, nie o szpitalach. Związki partnerskie nie wypaliły, in vitro nie da się przepchnąć przez Sejm. Trzeba się zająć referendum! Przy okazji odpowiemy na Ruch Oburzonych - same korzyści, żadnych strat.
PS O nie! To jest większy przekręt! Słyszę, że NAJPIERW zmiany w Konstytucji, a potem referendum. Mam nadzieję, że PIS nigdy na to nie pójdzie! Ale i tak będzie można mowić - PIS zawsze na nie.