A skoro ja nie rozumiem, to tym bardziej nie rozumie szary wyborca. Napisałam całą notkę przed chwilą - bo byłam przekonana, że Prezes właśnie zdecydował o poparciu postulatu wcześniejszych wyborów. Widzę dużo plusów i niewiele minusów. Wyrzuciłam ją w kosmos.
A więc krótko. Tusk zawsze może ogłosić, że jest za wcześniejszymi wyborami, a wtedy nie zagłosowanie za tym wnioskiem postawi PIS w bardzo dziwnej sytuacji. No i przede wszystkim Tusk może podać rząd do dymisji - a wtedy Nowy Zupełnie Wspaniały Rząd będzie miał same plusy. Zacznie się od 100 dni spokoju, zanim zobaczymy kto i co, przyjdą wybory a wtedy możemy znowu dostać około 150 posłów i co? Następne lata w opozycji?
Oczywiście, może się udać. Czyli - Tusk nie wyjdzie z postulatem wcześniejszych wyborów, taśm nie będzie i wszyscy będą szczęśliwi, a sondaże PO powoli będą zjeżdżać. Sądząc po mediach - bardzo powoli. Ludzie po prostu na wybory nie pojdą i tyle. KNP dostanie 15 posłów a prawica się zjednoczy lub nie.
A dopilnowanie wyborów? No po prostu trzeba poprosić o obserwatorów - po ostatnich taśmach będzie to zupełnie zrozumiałe i kraje unijne nam ich nie poskąpią.
PS W wielkim skrócie plusy mowienia o skróceniu kadencji Sejmu.
Tusk musiałby się określić. Czyli powiedzieć dlaczego nie chce skrócenia.
W głosowaniu musiałby się okreslić Palikot - który przecież tylko ględzi, bo wie, że to niczym nie grozi
Podobnie z SolPolem
A w głosowaniu wyszłyby inne kwiatki - być może byłoby pęknięcie w PO (wariant, gdy Tusk nie chce skrócenia kadencji) - byłoby wiadomo na kogo można liczyć
No i najwazniejsze - jeśli Tusk zechce skrócić (albo będzie zmuszony przez okoliczności) to i tak PIS musi zagłosować za skróceniem kadencji. Ale wtedy to nie PIS będzie tym rozgrywającym, ale PO.
Tak, sytuacja jest dynamiczna więc albo milczeć nienawistnie do wtorku albo mówić "Jesteśmy za skróceniem kadencji". I kropka.
